Cała trójka wymieniła zdziwione spojrzenia, ale weszła powoli do środka. Hol, w którym się znaleźli zapierał dech. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to schody naprzeciwko, wznoszące się w górę skręcając na prawą stronę. Cała posadzka, jak i schody, były wykonany z różowego marmuru. Od drzwi frontowych, przez hol i całą długość schodów ułożony był wąski, czerwony dywan, obszyty po bokach złotą nicią. Balustrada schodów była zdobiona w tym samym stylu, co brama główna i anioły na drzwiach. W ich połowie znajdowało się ogromne okno, przez szyby, którego widać było wysoki sufit pomieszczenia za ścianą. Prowadziły do niego zapewne drzwi znajdujące się pod schodami, za dwiema kolumnami. Ściany całego holu zostały pokryte drewnem, co w przeciwieństwie do marmuru nadawało pomieszczeniu lekkiej przytulności. Przykute były do nich, w pewnych odstępach, złote świeczniki. Po prawej stronie znajdował się kominek, na którym ustawione były piękne wazy, a przed paleniskiem stała barierka. Obok niego była sofa w kolorze ecru. Po przeciwnej stronie kominka były szklane drzwi i tam właśnie chcieli się skierować, kiedy zobaczyli, że ktoś do nich podchodzi. Była to wysoka i piękna kobieta. Miała na sobie błękitną suknię, która wydawała się po niej spływać, podkreślając jej zgrabną figurę. Pofalowane, jasno blond włosy opadały delikatnie na odkryte ramiona. Kathy w tej chwili zazdrościła jej wszystkiego, pięknych, lśniących włosów, szmaragdowych oczu otoczonych długimi, czarnymi rzęsami, sukni, która chyba była szyta specjalnie dla niej i jasnej, nieskazitelnej skóry, wręcz porcelanowej. Na szyi widniał jakiś medalion, ale nie mogła dostrzec większych jego szczegółów. Kobieta podeszła do nich płynnym chodem.
-
Państwo Glossen jak mniemam? – Wymieniła z każdym bardzo lekki uścisk dłoni,
która, jak zauważyła Kathy, była chłodna.
-
Tak. Jestem Gregory, to moja żona Sara, a to nasza córka Kathy.
Kobieta
spojrzała na dziewczynę i uśmiechnęła się promiennie, co sprawiło, że Kathy
poczuła się jeszcze gorzej, ponieważ dojrzała na jej policzkach dołeczki. Sama
marzyła o takich od dzieciństwa. Jednak odwzajemniła uśmiech i odwróciła szybko
wzrok.
-
Nazywam się Valerie Claven. Jestem główną założycielką miejsca, w którym się
państwo znaleźli. Jednocześnie opieka nad waszą córką będzie spoczywać na moich
rękach. Może nie dosłownie, ponieważ mamy tutaj kilkoro opiekunów, którzy są
przydzieleni do opieki nad kilkoma osobami. Jednak jeśli Kathy będzie
czegokolwiek potrzebowała, będzie mogła się zwrócić bezpośrednio do mnie.
W
tej chwili drzwi pod schodami otworzyły się z cichym jęknięciem. Podszedł do
nich młody i bardzo przystojny mężczyzna.
-
Przedstawiam państwu, w szczególności Kathy, pana Lane’a Kevan’a. – Mężczyzna
przywitał się podając każdemu rękę. – Będzie pełnił rolę głównego opiekuna
Kathy.
Kathy
pomyślała sobie, że ciężko nazwać go „panem”, ponieważ był niewiele starszy od
niej, nie miał pewnie nawet dwudziestu pięciu lat. Spojrzała na niego i
przyłapała go na tym, jak jej się przygląda z zaciekawieniem. Nie odwrócił
jednak wzroku, w którym kryło się rozbawienie.
„Może
mam coś na twarzy.” – Pomyślała, a pan Lane spojrzał w podłogę i uśmiechnął się
szeroko.
Usłyszała
kaszlnięcie i zauważyła jak pani Valerie wpatruje się w niego karcącym
spojrzeniem.
-
Chciałabym zaprosić państwa na filiżankę herbaty, przy której omówimy wszystkie
sprawy dotyczące pobytu tutaj waszej córki, a tymczasem pan Lane oprowadzi ją i
wszystko pokaże.
Rodzice
uśmiechnęli się do niej i wyszli przez oszklone drzwi. Kathy czuła się
niezręcznie z Lane’m, zresztą jak z każdym innym chłopakiem, z którym zostawała
sama. Był naprawdę przystojny. Miał na oko jakieś sto osiemdziesiąt pięć
centymetrów wzrostu, potargane kasztanowe włosy, błyszczące zielone oczy i
różowe wąskie usta. Jego policzki pokryte były niewielką ilością małych piegów,
które dodawały mu dziecinnego wyglądu. Wyciągnął do niej rękę.
-
Mów mi Lane, bez „pan”.
-
Kathy, bez „pani”. – Roześmiał się cicho po jej słowach.
Wziął
od niej torbę i skierował się do wyjścia, co ją trochę zdziwiło, bo myślała, że
pójdą na górę.
-
Tak więc, zostałem mianowany na twojego głównego opiekuna. Poza tobą mam
czwórkę innych podopiecznych, których poznasz już niedługo. Ten budynek należy
do pani Valerie. Poza tym, że tutaj mieszka, znajdują się tutaj jej gabinet,
archiwum i sala bankietowa. – Przy każdym wymienianym pomieszczeniu wskazywał
ręką kierunek, w którym się ono znajduje.
Wyprowadził
Kathy na dziedziniec i poprowadził w lewo, do mosiężnej furtki w wysokim i
gęstym żywopłocie. Dopiero teraz mogła dostrzec ogrom tego miejsca. Miała
wrażenie, że znalazła się w jakimś małym miasteczku.
-
Widzisz ten budynek po lewej stronie? Tam trochę dalej, taki kwadratowy z dwoma
wieżami? – Kiedy Kathy pokiwała głową mówił dalej. – To jest biblioteka,
połączona z czytelnią. Obok w tym małym budyneczku z ozdobionymi oknami jest
kawiarenka. Oczywiście za nic tutaj nie płacisz, idziesz, zamawiasz kawę,
pączka, co tylko chcesz i cieszysz się darmowym relaksem. Po prawej stronie,
tam gdzie są okna pod dachem, jest basen. Można z niego korzystać, kiedy się
chce, w pewnych określonych godzinach. Trochę dalej za nim jest miejsce, gdzie
odbywają się zajęcia.
Szli
dalej kamienistą alejką, która prowadziła do fontanny. Nie była zaskoczona tym,
że rzeźbą jaka stała po środku był kolejny anioł. Miał rozpostarte skrzydła,
rozłożone ręce na boki i głowę skierowaną ku niebu. Kathy wyobraziła sobie jak
wali w niego piorun, ponieważ wydawał się na to czekać w nieskończoność. Za
fontanną z jednej alejki zrobiło się ich wiele. Każda prowadziła w innym
kierunku, by dalej wić się między krzewami i drzewami. Lane poprowadził ją
drugą od prawej.
-
Każda alejka prowadzi do osobnego domu opiekuna. To coś jakby akademik, tyle że
wyglądający jak zwyczajny dom rodzinny, a nie jak blok mieszkalny.
Przeszli
przez niewielki lasek i za nim ukazał się owy dom. Wcale nie wyglądał jak
zwyczajny domek rodzinny. Jak wszystkie budynki tutaj miał kilka wieżyczek, na
których znajdowały się złote kule, a na nich jakieś znaki ze stali. Trzy
stopnie prowadziły na werandę, na której stała huśtawka, stolik i dwa wiklinowe
fotele. Cały dom był zbudowany z kamieni.
-
Na dzisiaj koniec wycieczki, bo jest już późno a po ciemku i tak za wiele nie zobaczysz.
– Uśmiechnął się delikatnie i otworzył przed nią drewniane drzwi.
Weszli
do małego przedsionka, w którym stało kilka par butów, a na wieszakach wisiały
kurtki i płaszcze. Kathy zdjęła swój i powiesiła na wolnym haczyku. Lane wszedł
pierwszy i gestem ręki zachęcił ją by weszła za nim. Stała teraz w przytulnym
salonie z kominkiem, w którym palił się ogień. Na kanapach przed nim siedziały
dwie dziewczyny i jeden chłopak.
-
Cześć dzieciaki. Przedstawiam wam nową współlokatorkę Kathy Glossen.
Cała
trójka wpatrywała się w nią, powoli wstając ze swoich miejsc. Musieli wiedzieć
o jej przyjeździe.
-
Cześć. Jestem Cleo. – Pierwsza podeszła dziewczyna jej wzrostu o ciemnych
włosach za ramiona, szczupłej sylwetce i szarych oczach. Miała na sobie szorty
i podkoszulek z flagą amerykańską.
-
Selma. – Wyciągnęła do niej rękę druga dziewczyna. Była pucołowata na twarzy i
miała rude, niedługie loki. Wyglądała jak laleczka, które daje się małym
dziewczynką na święta.
-
Hejka. Kristan jestem. Miło cię poznać. – Chłopak dorównywał wzrostem Lane’owo.
Blond grzywka opadała mu na czoło, a niebieskie oczy świdrowały Kathy od góry
do dołu. Miał na sobie jeansy i jasną koszulę.
-
Gdzie jest… - Zaczął Lane, ale Cleo go uprzedziła.
-
Zgadnij. Jego raczej nie interesują nowi.
- Ehh,
nie ważne. Pewnie chcielibyście zapytać Kathy o różne bzdury, ale pozwolicie
jej udać się do siebie i odpocząć? Ma za sobą długą podróż i pewnie pada z nóg.
– Lane spojrzał na nią z uśmiechem, ale nie czekał na jej odpowiedź tylko
podniósł jej torbę i zaczął wchodzić po schodach.
-
Miło mi was wszystkich poznać. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy. –
Powiedziała i pobiegła za swoim opiekunem.
Na
piętrze było sześć pokoi. Widocznie Lane musiał mieszkać z nimi. Zaprowadził ją
do drugiego pokoju po lewej stronie.
-
Rozgość się i czuj jakbyś była u siebie w domu. Po lewej stronie od ciebie
mieszka Cleo, dzielicie wspólną łazienkę. Po prawej Selma, następnie ja, dalej
Kristan i na końcu Shane, którego poznasz pewnie jutro. Twoi rodzice przyjdą tu
za jakiś czas pożegnać się z tobą.
Kathy
podziękowała i weszła do środka.
-
A, jeszcze jedno. – Lane spojrzał na nią ledwo powstrzymując śmiech. – Nie masz
nic na twarzy.
Wyszedł,
zamykając za sobą drzwi i zostawiając Kathy w osłupieniu.
Hejka!
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie zapowiedź Twojego opowiadania na moim blogu, ale na wstępie powiem, że preferuję tzw "koleżeństwo blogowe". Jeśli przeczytasz coś mojego i pozostawisz szczerą opinię, chętnie będę zaglądać na Twojego bloga.
Pozdrawiam serdecznie!
Na pewno coś przeczytam :)
UsuńHej! Tak jak prosiłaś informuję o kolejnym, już VII rozdziale :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Dżoana. ;**
http://nicniedasiecofnac.blogspot.com/
Dzięki za informację :)
UsuńNo witaj :D
OdpowiedzUsuńTak strasznie zaczyna mi się podobać ta historia, że już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Mam nadzieję, że masz już z 500 napisanych :)
A tak poważnie, bardzo przyjemny rozdział, choć zdecydowanie za krótki!
Powtórzę to o czym pisałam w poprzednim komentarzu: Opisy wychodzą Ci znakomicie! Nie mam co do tego wątpliwości. Zarówno ludzi, jak i miejsc i uczuć - wszystkie są pierwszorzędne!
Już mi się spodobał Lane ;) Ale pewnie romanse z opiekunami są niedopuszczalne? ;) Ale taka nutka pikanterii nie zaszkodzi.
W dodatku, jak mi się zdaje, Lane czyta w myślach. No nieźle!
Jestem ciekawa jak Kathy poradzi sobie w szkole i czy zdobędzie wiele wartościowych przyjaźni.
Pozdrawiam serdecznie!
Ps. Proszę, informuj mnie o nowych notkach, ok?
Dziękuję Ci za tak miłe słowa! Szczerze mówiąc to mam zastój z pisaniem, ale pomysł w głowie nadal jest :) Co do tych opisów to mam wątpliwości, bo z nimi mam największy problem jak piszę rozdziały, wydaję mi się, że już wszystko napisałam, a okazuje się, że jakoś mało wyszło w rezultacie. Ale miło, że uważasz, że są dobre :D
UsuńBędę informować ;)
Hej. Twój blog jest bardzo ciekawy i już na wstępie zapowiadam, że będę tu zaglądać :) Bardzo podobał mi się ten rozdział, tak samo jak poprzednie, choć były trochę krótkie. Zastanawiam się jak ogólnie zareaguję Kathy, bo jednak ona o niczym nie wie. Została, a raczej zostanie, sama w środku czegoś o czym nie ma pojęcia. Na razie kończę, bo lecę do przyjaciółki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~Artalife <3
Bardzo się cieszę, że Ci się podobają :) Mam nadzieję, że będziesz zaglądać regularnie ;)
Usuń