25 lutego 2014

Rozdział 7



Cała piątka siedziała teraz w swoim salonie, czekając na Lane’a i Valerie. Tylko Shane stał jak zwykle pod ścianą. Był poddenerwowany. Sam nie wiedział do końca czemu. Wpatrywał się cały czas w Kathy, która doskonale zdawała sobie z tego sprawę i co jakiś czas wierciła się na fotelu. Miał to gdzieś. Za bardzo go ciekawiło to, co z nią jest nie tak. Już drugi raz ją ochronił od zrobienia sobie krzywdy. Pierwszy raz nad jeziorem, gdzie o mało nie runęła na ziemię, potykając się o korzeń. Dziś był drugi raz. Przywołał w myślach chwile, które spędzali wszyscy na arenie, łące, na która zaprowadził ich Lane. Cały czas trzymał się z daleka. Nie miał zamiaru się z nikim integrować, nie było mu to do niczego potrzebne. Potrafił zadbać o siebie i jak się okazało o innych też, choć nie przykładał do tego wielkiej wagi. Musiał jednak przyznać, że radzili sobie dobrze. I wtedy nadeszła ta nieszczęśliwa sekunda. Dosłownie kątem oka zobaczył coś ostrego, lecącego w ich stronę, konkretnie w stronę Kathy. Nawet nie myślał o tym co robi. To był zwykły odruch, nad którym nie panował. Złapał ją za rękę i odciągnął na bok, a strzała przeleciała milimetry od jej ciała. Wtedy znów poczuł ciepło rozpływające się od dłoni po całym ciele. Kiedy dotarło do klatki piersiowej zobaczył przed sobą oślepiający blask. Nie chciał jej puszczać, był zbyt ciekawy. Chciał żeby to światło nie gasło. Jednak bardziej bał się tego, co będzie potem. Co jeśli ten blask pochłonie wszystko wokół nich? Całe to zajście trwało zaledwie kilka sekund. Teraz stał naprzeciw niej i zastanawiał się, kim ona jest i dlaczego tak na niego działa. Z zamyślenia wyrwał go głos Lane’a.
- Musimy z wami porozmawiać o czymś bardzo istotnym.
Wszedł do salonu, a zaraz za nim Valerie. Jej twarz pozostawała bez wyrazu, a oczy jak zawsze nieprzeniknione.
- Jak już wiecie, sprowadziłam tu Kathy, ponieważ uważam, że ma ona pewne, wyjątkowe zdolności. – Zaczęła mówić. – Nie do końca wiemy, na co cię stać.
- Chyba na razie na nic, bo sama nie wiem, jak to się dzieje.
Valerie, w swoim obcisłym, eleganckim kostiumie, uklękła przed Kathy i wyciągnęła do niej dłoń.
- Daj mi rękę.
- A czy to bezpieczne? Sama pani widziała, co się stało. – Kathy wbiła się w fotel, jakby chciała, żeby w tej chwili był głębszy niż normalnie.
- Myślę, że nic się złego nie stanie.
Dziewczyna rozejrzała się po swoich nowych przyjaciołach i z twarzy każdego mogła wyczytać tylko jedno: strach. Niechętnie więc wyciągnęła rękę. Valerie delikatnie objęła ją w nadgarstku i zaczęła szeptać jakieś niezrozumiałe słowa. Po chwili spod jej palców zaczął wydobywać się biały dym. Kathy przerażona chciała zabrać rękę, ale ten uścisk wbrew pozorom był zbyt mocny. Nawet niewzruszony do tej pory Shane ruszył w ich stronę, ale w tej samej chwili Valerie puściła rękę Kathy. Wszyscy czekali, sami nie wiedząc na co. Może oczekiwali, że zamiast ręki zobaczą zwęgloną skórę i kości. Jednak tak nie było. Dym powoli znikał, a nadgarstek dziewczyny wyglądał zwyczajnie. Popatrzyła na Lane’a, który wydawał się na coś czekać i kiedy kiwnął jej głową, nie chciała nawet spojrzeć. Ciekawość jednak wygrała. Na jej skórze zaczynał pojawiać się jakiś znak. Wyglądał jak tatuaż, tyle, że był biały i lekko świecił.
- To znak Lumiere. – Powiedziała spokojnie Valerie. – Jak się pewnie każde z was domyśla, oznacza ono Światło.
- Znaczy się co? Kathy jest jakimś Światłem? – Zapytała Cleo.
- Można tak to ująć. Prościej jednak powiedzieć, że Kathy, ma moc przywoływania światła.
- Brzmi nieźle. Ale co to konkretnie znaczy? – Kristan był wyraźnie zaciekawiony.
- To znaczy, że Kathy może przywołać wszystko co związane jest ze światłem. Jednak nie tylko. Moc ta ma także inne właściwości. Dzięki niej można stworzyć coś na kształt tarczy.
Valerie wstała i podeszła do Lane’a, który wyczytał chyba już myśli wszystkich w pomieszczeniu. Wpatrywał się jednak w Shane’a, który także mierzył go wzrokiem. Wydawało się, że w tej chwili coś ważnego między nimi się działo, ale Lane odwrócił wzrok i pokręcił tylko głową. Valerie na ten znak rozejrzała się po wszystkich i znów zaczęła mówić.
- Jesteście tutaj od niedawna. Kathy jeszcze krócej. Musicie usłyszeć pewną przepowiednię, która krąży po naszym świecie od stuleci. – Po tych słowach, zacytowała treść przepowiedni, jakby czytała jakiś znany wiersz.
Na twarzach wszystkich malował się teraz niepokój. Selma podciągnęła kolana pod brodę, wyraźnie wystraszona tym, co przed chwilą usłyszała. Kristan wstał i zaczął krążyć po pokoju, a Cleo stała z otwartymi ustami. Shane zdawał się być najspokojniejszy, ale w jego oczach malował się smutek i odrobina troski. Martwił się. Tego nikt nie mógł się po nim spodziewać.
- Jest jeszcze coś. – Powiedział po cichu Lane.
Cała piątka czekała w skupieniu na dalszy ciąg opowieści.
- Chciałbym, żeby każde z was po kolei podało Kathy rękę. Nie macie się czego bać. – Zapewniał widząc ich spojrzenia.
Pierwsza do Kathy podeszła Cleo. Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie i podały sobie powoli ręce. Nic się nie wydarzyło. Cleo spojrzała pytająco na Lane’a, ale ten tylko patrzył na dłoń Kathy. Następna była Selma, potem Kristan, na końcu sam Lane. Nic się nie wydarzyło.
- Shane, mógłbyś? – Zapytała Valerie.
- Po co? Wszyscy wiedzą, co się stanie.
- Musimy być pewni, żeby opowiedzieć wam wszystko, co musicie wiedzieć.
Shane usiadł obok dziewczyny unikając jej spojrzenia. Powoli zdjął skórzaną rękawiczkę i wziął ją za rękę. Dopiero, kiedy z ich dłoni wystrzeliło światło podniósł wzrok. W jej oczach z początku dostrzegł strach. Jednak z każdą następną sekundą strach ustępował uldze. Nie rozumiał tego. Dlaczego uśmiechała się, widząc co się dzieje? Dlaczego on sam odczuwał ulgę?
- Widzicie? Tylko pod wpływem dotyku Shane’a tak się dzieje. – Mówiła Valerie. – Tutaj zaczynają się schody. W całej historii takie zjawisko zdarzyło się tylko…raz.
- Raz? Jak to możliwe? – Zapytała Kathy puszczając rękę Shane’a.
- Nikt tego nie wie. Ktoś nazwał je zjawiskiem przyciągania. Występuje tylko między dwójką ludzi. Dzięki temu są oni w stanie robić rzeczy niewyobrażalne. Stają się najsilniejsi i niezwyciężeni. Jednak tylko wtedy, kiedy potrafią ze sobą współpracować. Tutaj kończą się niestety plusy tej zdolności. – Valerie na chwilę przerwała.
- A jakie są minusy? – Zapytał Shane wracając w miejsce, gdzie stał wcześniej.
- Minusem jest to, że nad tą mocą nie da się zapanować. Jest zbyt silna, żeby dwoje ludzi mogło ją okiełznać. Jak mówiłam, zdarzyło się to zjawisko tylko raz.
- Co się stało z tamtymi ludźmi? – Zapytała Selma prawie szeptając.
- Zginęli. Myśleli, że dadzą radę ochronić swoich bliskich przed zagrożeniem ze strony wrogich osób. To był czas wojen między dobrymi a złymi. Myśleli, że dzięki tej zdolności wreszcie ich pokonają. Na końcu tak też się stało, ale zjawisko przyciągania pochłonęło całe ich moce i niestety życie, ponieważ wymknęło się spod kontroli. – Tymi słowami Valerie zakończyła swoja opowieść.
Wtedy Shane naciągnął na swoją dłoń rękawiczkę, szybkim krokiem podszedł do Kathy, złapał za rękę i pociągnął do wyjścia. Wszyscy patrzyli na nich w osłupieniu. Ich uwadze nie umknęło to, że rękawiczki, jakby powstrzymywały moc tego zjawiska.
- Co ten chłopak zamierza zrobić? – Zapytała Valerie.
- Nie mam pojęcia. Przecież nie mogę mu czytać w myślach. – Odpowiedział Lane, który był poirytowany tym faktem.
- Nie potrafisz? – Zapytała Cleo. – To chyba powinno być dziwne?
- Tak, to jest dziwne. – Odpowiedział wychodząc z Valerie na zewnątrz.
Nie zamierzali ich szukać. Przecież nie zrobią nic głupiego. Poza tym za daleko nie odejdą i Valerie pewnie będzie miała na nich oko.

Tymczasem Shane ciągnął Kathy w głąb lasu. Nie odpowiadał na jej pytania o to gdzie ją zabiera, co chce zrobić, czego od niej chce. W tej chwili nawet nie myślał. Sam do końca nie wiedział co robi. W głębi coś mu kazało wyciągnąć ją stamtąd. Prowadził ją między wysokimi drzewami i gęstymi krzewami. Było już ciemno. Teraz już wiedział, że wystarczyłby jeden jego dotyk, by cała ta okolica stała się jasna jak w dzień. Ale nie po to tu był. Chciał z nią o czymś porozmawiać. Wreszcie zatrzymał się a Kathy wpadła na jego plecy.
- Co ty robisz? – Zapytała. – Po co mnie tu ciągnąłeś?
Nie usłyszała odpowiedzi, więc spojrzała w kierunku, w którym patrzył. Nie spodziewała się takiego widoku. Przed nimi znajdowały się ruiny jakiegoś starego budynku. Nie był duży. Było tu zaledwie jedno pomieszczenie. W niektórych miejscach nadal znajdowały się okna. Większość była pozbijana.
- Kiedyś była tu… - Zaczął Shane.
- Szklarnia.
Odwrócił się do niej i uśmiechnął pod nosem widząc jej minę. Była zafascynowana. Zdjął obie rękawiczki i zaczął pocierać o siebie dłonie. Po chwili ujrzeli Feu, który natychmiast wzbił się w górę radośnie trzepocząc skrzydłami. Następnie poleciał w kierunku szklarni i na chwilę zniknął im z oczu. W środku zaczęły zapalać się małe płomyki, rozświetlając wszystko dookoła. Teraz było widać bujny bluszcz pokrywający każdy kamień. Gdzieniegdzie na ziemi błyszczały odłamki szkła. Weszli do środka przez kamienny łuk obrośnięty dzikimi różami. Stały tutaj niewysokie, stare i lekko spróchniałe stoliki, które pod większym ciężarem mogłyby się zarwać. Na ziemi i zawalonych ścianach znajdowały się doniczki z kwiatami, małymi i większymi od nich. Kathy chodziła w kółko dotykając i wąchając każdego po kolei.
- Wymaga trochę pracy…
- To miejsce jest niesamowite. – Powiedziała wyciągając rękę do Feu, latającego dookoła nich.
- Jest twoje.
Kathy spojrzała na chłopaka i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że strasznie się zmienił przez jeden dzień. Stał się jakby bardziej otwarty. Jakby nie był sobą.
- Czemu mnie tu przyprowadziłeś?
- Chciałem z tobą porozmawiać o tym wypadku, przy który się tu znalazłaś.
- Co masz na myśli? Nikt o tym nie wie.
- To chyba była moja wina…
- Słucham? – Nagle cały czar prysnął. 

14 komentarzy:

  1. Heh, wygląda na to, że jestem pierwsza xd Ale do rzeczy... Tak jak się spodziewałam, moc Kathy uaktywnia się tylko wtedy, kiedy Shane ją dotyka (jejku, jak to zabrzmiało...). Zdziwiło mnie jednak to, że dzieje się to za każdym razem, bo myślałam, że muszą być ku temu jakieś powody, na przykład sytuacja zagrożenia, kiedy Kathy jest w niebezpieczeństwie. Trochę to niepraktyczne, bo coś mi się zdaje, że ich znajomość długo bez dotykania się nie obędzie (ale to tylko moje chore domysły ;D). Nie zdziwiła mnie natomiast końcówka rozdziału, bo od samego początku byłam pewna, że za wszystkim - umyślnie czy nie - stał Shane.
    Cóż mogę dodać? Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do dotyku to jeszcze nie wszystko wyjaśnione :) Poza tym są rękawiczki, które Shane nosi :)

      Usuń
    2. Myślę, że rękawiczki to za mało i za dużo jednocześnie. Bo one będą ich od siebie izolować ;(

      Usuń
    3. Mogę powiedzieć, że ta nie komfortowa sytuacja związana z dotykiem z czasem się zmieni :)

      Usuń
    4. To dobrze ;) Tym lepiej dla nich.

      Usuń
  2. Świetne! Niesamowite. Ciekawe czemu tak się zmienił pomijając ten pożar. Nie mogę się doczekać reszty. Ja również myślałam, że to Shane, ale mam wrażenie, że jednak nie. Dobrze myślę?

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Te opisy przeżyć bohaterów. Najbardziej jednak podobały mi się opisy uczuć na podstawie oczu... może trochę niezrozumiale, ale ja zawsze tak tłumaczę xD
    Kathy jest niesamowita. Taka moc... cały czas próbuje ją sobie wyobrazić.
    Lane nie czyta Shanowi w myślach?! Totalny zaskok... Czemu?!
    Dodatkowo kończysz w momencie, w którym ma rozegrać się całkiem ciekawa wymiana zdań... CZEKAM z niecierpliwością na ten 5... Błagam niech szybko nadejdzie!!!
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem o co Ci chodzi :) Te emocje, które widać tylko w oczach, też to lubię :)
      Czemu Lane nie czyta mu w myślach to się okaże w dalszej...przyszłości :D

      Usuń
    2. W takim razie jestem zmuszona poczekać... :''D

      Usuń
  4. Hejka!

    Wciąż zastanawia mnie co to za ciepło wydobywa się od Kathy. Czy Shane jest w pewnym sensie Shane jest przewodnikiem? Strasznie spodobało mi się to zjawisko przyciągania. Oj ciągnie Kathy do Shane'a i na odwrót, ciągnie, ciągnie ;) Mimo, że sami jeszcze o tym nie wiedzą :D
    Strasznie romantyczne było to ze szklarnią. A jednak jak Shane chce to potrafi być uroczy :)
    Końcówka mnie zszokowała. oO Jak to Shane wina Shane'a? On wywołał pożar?
    Kurka, już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!!!
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam tak Twój komentarz i zastanawiam się o czym piszesz :D Wiem, dziwne. Chodzi o to, że weszłam z menu w ostatnie komentarze myśląc o treści następnego rozdziału, którego jeszcze nie opublikowałam :D I tak myślę "O, jeszcze jeden Ci rozdział został dzisiaj". Gdzie ja mam głowę :D
      Tak. Shane potrafi być uroczy. Czasem będzie mu się to zdarzać :)
      A ja nie mogę się doczekać wstawienia następnego! :D

      Usuń
    2. Ja też się nie mogę doczekać!

      Usuń

Obserwatorzy