05 marca 2014

Rozdział 8

Z racji tego, iż niedługo pojawi się dziesiąty już rozdział, mam do Was moi kochani sprawę.
Zastanawiam się, czy z czasem wrzucenia dziesiątego rozdziału, tj. 25 marca, zmienić szablon bloga.
Moja znajoma Sonia i chłopak Michał (których serdecznie pozdrawiam) uznali, 
że powinnam zapytać swoich czytelników, 
czy przyjmą taką zmianę, czy też wolą zostać przy obecnym wyglądzie :)
Co Wy na to? Chcecie inny szablon? :)
Po prawej stronie umieściłam ankietę odnośnie tego pytania :)
______________________________________________________________


Kathy czuła jak z każdą sekundą rośnie w niej gniew. Jednak poza gniewem odkryła, że odczuwa także strach. Do tej pory Shane nie był zbyt towarzyski, był wręcz opryskliwy w stosunku do każdego, kto się do niego odezwał. Fakt, już dwa razy jej pomagał. Ale może to były tylko pozory? W tej chwili się go bała. Przyprowadził ją w to odludne miejsce udając miłego. Może chce jej coś zrobić, po tym czego się dowiedział o niej. Może poczuł się w jakiś sposób zagrożony. Chciała stąd uciec, ale z drugiej strony była ciekawa, co ma jej do powiedzenia. Do tej pory obwiniała siebie za to, co się stało z jej przyjaciółmi. Czyżby stał za tym właśnie on?
- Nie wiem od czego mam zacząć. – Wyszeptał ledwie słyszalnie.
- Miło by było od początku.
- Sam nie pamiętam jakim cudem znalazłem się wtedy w tamtej okolicy. Mieszkałem kawał drogi stamtąd. Po prostu wyszedłem z domu i szedłem przed siebie. – Mówił tak cicho, że Kathy musiała zrobić kilka kroków w jego stronę, żeby go wyraźnie słyszeć. – Kiedy byłem w pobliżu tego domu, w którym doszło do wypadku, o który oskarżyli ciebie, miałem problem z zapanowaniem nad swoimi mocami. Nic nie robiłem, z moich rąk dosłownie sypały się iskry, jak z przeciętego kabla pod napięciem. Wyglądało to jak zwarcie…
Kathy obserwowała jego ruchy i zaczynała żałować swoich wcześniejszych myśli. Było mu ciężko o tym mówić. Wszystkie jego uczucia wyszły na wierzch, można było z niego czytać jak z otwartej księgi. Krążył w kółko, wyłamywał sobie palce u rąk, łapał się za głowę. Prawie w ogóle na nią nie patrzył. Nie chciała go poganiać, więc czekała aż sam skończy.
- Nie mam pojęcia co się wtedy tak naprawdę stało. W jednej sekundzie z moich rąk, w stronę tego domu, poleciała kula ognia. Nie mogłem nic zrobić. Próbowałem. Im bardziej się starałem tym było gorzej. I jeszcze ten oślepiający blask… - Spojrzał jej w oczy, jakby czegoś w nich szukał, lub czegoś oczekiwał. Kiedy się nie odezwała mówił dalej. – Po tym jak Valerie powiedziała o zjawisku przyciągania, pomyślałem, że wtedy to właśnie się stało. Ja naprawdę nie chciałem nikomu zrobić krzywdy.
- Zginęły wtedy dwie osoby. Były w moim wieku.
Zerknął na nią z rezygnacją i usiadł pod drzewem. Podciągnął kolana i oparł na nich łokcie ukrywając twarz w dłoniach. Wydawał się teraz taki bezbronny. Ten buntowniczy chłopak, którego poznała nad jeziorem, był w tej chwili bliski załamaniu. Było jej go szkoda i chciała powiedzieć mu jak bardzo jej przykro, ale wtedy zginęły osoby, z którymi codziennie widziała się w szkole. Jej nikt nie powiedział takich słów, bo wszyscy obwiniali ją.
- Widziałem cię wtedy.
- Co? – Wyrwał ją z zamyślenia i nie była pewna, czy dobrze usłyszała.
- Widziałem cię, jak próbowałaś się wydostać z tego domu. Chciałem ci pomóc, ale kiedy byłem przy oknie, rozbiłaś je, więc się usunąłem na bok.
- Nie rozumiem. Widziałeś jak tam leżę i nie pomogłeś?
- Nie chciałem zrobić ci krzywdy. Nie wiedziałem, czy moja moc osłabła, na tyle, żebym komukolwiek mógł pomóc. Potem usłyszałem syreny i spanikowałem. – Powiedział powoli, podnosząc się na nogi. - Cały ten czas winiłem siebie o to, że podpaliłem ten dom. A to wszystko przez to cholerne przyciąganie! – W tej chwili uderzył pięścią w konar drzewa.
Kathy wydała z siebie zduszony odgłos. Nawet sobie nie wyobrażała bólu jaki odczuł. Chciała do niego podejść ale w tej samej chwili usłyszała za plecami klaskanie.
- Cóż za piękna i wzruszająca historyjka. Pogratulować. Możesz pisać bajki dla dzieci.
Kathy odwróciła się natychmiast i zobaczyła wysokiego chłopaka stojącego między drzewami. Był od nich starszy, miał niebieskie, falujące włosy i oczy w tym samym kolorze. Był bardzo przystojny, ale uśmiechał się na tyle złowieszczo, że Kathy nawet nie myślała o tym, czy jej się podoba czy nie.
- Daniel… - Wyszeptał, jakby do siebie Shane, stając przed nią. – Co tu robisz?
- Mnie też jest miło cię widzieć…braciszku.
Kathy popatrzyła najpierw na niego, potem na Shane’a i zastanawiała się kim jest obcy chłopak i czemu wywołał tak negatywną postawę u kogoś, kto przed chwilą był prawie załamany. Teraz nawet nie było śladu po tych emocjach, które wcześniej tak dobrze było widać. W tej chwili stał przed nią znów ten sam buntownik.
- Nie masz prawa tu być.
- A ty nie masz prawa mi mówić, gdzie mam być i kiedy. – Uśmiech z jego ust zniknął. Jego oczy dosłownie błyszczały, ale nie tak jak u szczęśliwego człowieka. Było w nich coś mrocznego. – Ale gdzie moje maniery? – Podszedł bliżej i ukłonił się przed Kathy. – Jestem Daniel Prescott. Starszy brat tego tu młodzieńca. Ty to pewnie Kathy?
- Skąd mnie znasz?
- Cóż. Ostatnio jest głośno o tobie moja piękna . – Posłał jej uśmiech, na którego widok nie jedna dziewczyna by westchnęła.
Nie mogła pojąć tego, że ten chłopak był bratem Shane’a. Nie byli kompletnie do siebie podobni w żadnym stopniu. I jeszcze to przedziwne uczucie, które jej towarzyszyło odkąd go tutaj ujrzała. Strach? Gniew? Nie, na pewno się go nie bała. Nie wiedziała czemu, ale sprawiał, że była nastawiona do niego wrogo, nawet go nie znając. Zerkała raz na jednego, raz na drugiego nie wiedząc co ze sobą zrobić, kiedy Daniel zaczął pstrykać palcami. Zrobiło jej się zimno, z jej ust wydobywała się para, wszystko wokół robiło się białe. Shane zdjął rękawiczki i rozłożył dłonie nad którymi unosiły się dwie ogniste kule. Patrzyła na to z przerażeniem. Do tej pory widziała tylko to, co potrafi zrobić z Feu. Odepchnął ją delikatnie ramieniem dając jej do zrozumienia, że ma się usunąć z pola rażenia. Nie sprzeciwiała się. Schowała się za drzewem i tylko lekko wychyliła głowę obserwując to, co teraz się działo. Daniel cisnął w niego odłamkiem lodu, ostrego lodu. Wyglądał jak ogromny sopel, które nie raz widziała zimą. Shane uchylił się rzucając przy tym w brata płomieniem.
- Twoje płomyki nie mogą zrobić mi krzywdy. Dobrze o tym wiesz. – Zaśmiał się Daniel.
- A ty chyba nie wiesz, że te płomyki są mocniejsze niż kiedyś. – Odpowiedział Shane, którego kula ognia przeleciała tuż koło twarzy Daniela.
Kilka odłamków topniało w locie, jak i kilka płomieni po prostu zamarzało w powietrzu. Kathy stwierdziła, że ta walka nie ma najmniejszego sensu. Jaka jest szansa wygrania lodu z ogniem i odwrotnie? Wręcz minimalna. Ale chyba się myliła, bo w tej chwili spory kawałek lodu wbił się w ramię Shane’a a on sam upadł na ziemię. Krzyknęła biegnąc w jego stronę. Dotknęła jego ramienia, a on syknął z bólu. Na szczęście nie przeszedł na wylot. Chciała pomóc mu wstać, ale on tylko wytrzeszczył oczy na coś za nią. Wstała odwracając się dostrzegając lecący w jej stronę pocisk.
- Nie! – Krzyknęła wystawiając rękę przed siebie i zamykając oczy. Spodziewała się przeszywającego wszystkie mięśnie bólu. Tymczasem nie poczuła nic. Otworzyła oczy i nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła. Lodowy pocisk wisiał w powietrzu przed jej dłonią. Patrzyła na to z pewną fascynacją. Rozejrzała się dookoła i stwierdziła, że razem z Shane’em znajduje się w jasnej, świetlistej kuli. Spojrzała w stronę Daniela, który patrzył na nią z takim samym zdziwieniem. Nie przestała jednak być czujna. Nie wiedziała czemu, ale wykonała stanowczy ruch ręką, jakby chciała odepchnąć pocisk od siebie. W tym momencie lód, który już zaczął topnieć, poleciał w stronę swojego właściciela roztrzaskując się o drzewo, obok którego stał. Daniel spojrzał na nią z nienawiścią i ku jej ogromnemu zdziwieniu zza jego pleców wystrzeliły błękitne skrzydła. Machnął nimi raz i wzbił się w górę, po czym po prostu odleciał. Kathy opuściła rękę a świetlista tarcza zniknęła. Spojrzała na Shane’a, który wpatrywał się w nią z podziwem.
- Nie patrz tak na mnie. – Powiedziała kucając przed nim.
- Byłaś niesamowita. Chyba nikt nie spodziewa się, że potrafisz takie rzeczy. Zwłaszcza, że nic o nich nie wiedziałaś.
- Nawet nie wiem jak to zrobiłam.
- Nie ważne jak. Ocaliłaś nas przed…
- Twoim bratem, który jest lodowym aniołem? – Dokończyła za niego delikatnie się uśmiechając.
- Taa.
- Chodź. Musimy cię stąd zabrać i opatrzyć to. – Wskazała palcem na jego ranę. – Ale najpierw - Wyciągnęła z jego kieszeni rękawiczki – załóż je.
Przywołał Feu, który po chwili zniknął razem z płomykami otaczającymi szklarnię. Kathy pomogła mu wstać. Zachwiał się na moment, ale objęła go w pasie podtrzymując go, na co Shane odkaszlnął i spojrzał w niebo. Miała gdzieś jego sprzeciwy i zapewnienia, że sam da sobie radę i trzymała go tak całą drogę powrotną.

12 komentarzy:

  1. Cudny rozdział, zresztą tak samo jak wszystkie inne. Twoja historia mnie wciągnęła. Kathy i Shane <3 To zawsze będą moi ulubieńcy. Co co do nowego wyglądu, to mi jest raczej obojętnie. Mi wystarcza to, że tak wspaniale piszesz i jeśli będziesz dalej tworzyć takie cuda, to reszta nie jest istotna. Rozdziałów wypatruję niemal codziennie. Wiem że pojawiają się 5, 15 i 25 dnia każdego miesiąca, ale nie mogę się powstrzymać. A w dni w które masz wrzucić to zaglądam tu tak średnio co 5 min. Życzę weny i niekończących się pomysłów. Z niecierpliwością czekam na więcej. Pozdrawiam i całuję.
    ~Artalife <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za tak miłe słowa :) Czasem to ja sama nie mogę się doczekać, żeby wrzucić następny, bo jestem ciekawa, czy nadal będzie się podobała ta historia. Jak na razie widzę, że się podoba i cieszę się bardzo :)

      Usuń
  2. Świetne, Świetne, Świetne!
    Łał Shane ma brata, który ma skrzydła i jego moc jest zupełnym przeciwieństwem mocy Shane'a. No i ten opis tego co się działo. Ale kto tak właściwie spowodował ten pożar? To chyba nie było to. I ta moc Kathy. Niesamowite. Ona może chyba robić ze światłem co chce! I to bez jego pomocy! Shane i Kathy mają pierwszego wroga. Jesteś genialna. Ciekawe co będzie dalej!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile emocji w tym jednym komentarzu :D Każdy ma swoją indywidualną moc, a oni mają dodatkowo to dziwne połączenie, które mogę zdradzić, że będzie wzmacniało ich własne moce, kiedy będą razem :)

      Usuń
  3. Wow...
    Szkoda mi Shane'a. Nawet nie wyobrażam sobie, co musi czuć, wiedząc, że przyczynił się do śmierci niewinnych osób. A kiedy na scenę wkroczył Daniel, to zrobiło się gorąco (i to dosłownie!). Chłopaki są totalnie swoimi przeciwieństwami, zarówno z charakteru jak i ze swoimi mocami. Kiedy zaczęli walczyć, podświadomie wiedziałam, że Kathy zainterweniuje. Od początku wydawała mi się osobą, która nie stoi bezczynnie z założonymi rękami. Coś czuję, że Daniel jeszcze sporo namiesza w życiu bohaterów.
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Może trochę namiesza. Jak to zawsze brat bratu :P

      Usuń
  4. Mocny koniec...
    Zaintrygował mnie ten Daniel... Mam nadzieję, że jeszcze o nim wspomnisz i wyjaśnisz o co chodzi z tymi skrzydłami. Shane też takie ma? Tylko, ze czerwone, jak już coś, no nie? A jak nie? O.o
    Starcie lód vos ogień... ,, Będzie, będzie zabawa. Będzie się działo... " Haha przyznasz, że wyjątkowo dobrze dobrany teks =3
    Kathy w końcu pokazała swój dar. Jeśli pozwolisz znów mam fr. piosenki ,, Pokaż na co Cię stać... ale nie jeden raz." Hhaha Feel tym razem.
    Ogólnie nie będę cię już zamęczać. Fajnie piszesz, fajnie się czyta, dobry rozdział, czekam na NN pozdrawiam i życzę weny. :****
    P.S Sorry, że tak późno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że dobrane piosenki :D
      A chcesz wiedzieć, czy Shane ma skrzydła, czy to takie pytanie na przemyślenia? :)
      Mnie tam się Daniel nie podoba :D Uwielbiam to imię, ale tej postaci nie :P Trzeba będzie coś z nim zrobić...:P
      Nie zamęczasz i nie szkodzi, że późno. Ważne, że w ogóle :)

      Usuń
    2. Też tak myślę...
      Jeśli mogę prosić, to chciałabym wiedzieć czy je ma... =3

      Usuń
    3. Nie ma :P Ale będzie miał coś lepszego niż skrzydła :)

      Usuń
  5. Hejka :)

    W końcu jestem. Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że komentuję tak późno, ale teraz czas na blogi mam tylko w weekendy. Czasem normalni wyrywam sobie włosy z głowy kiedy nie mogę się doczekać przeczytać ukochanych historii :) Taka właśnie jest historia Kathy.
    Jezuśku, ale się działo!
    Najpierw na opowieść Shane'a. Aż dziwne że jej to wszystko opowiedział, jak dla mnie Shane to typ człowieka głęboko zamkniętego w sobie. A dzięki opowieści wiemy, co zdarzyło się wtedy. Widać, że chłopakowi było ciężko o tym mówić, w końcu nie bezpośrednio, ale był przyczyną czyjejś śmierci. Ale przecież Kathy też musiało być ciężko. Wszyscy oskarżyli ją o coś, czego nie zrobiła. Czy ja dobrze zrozumiałam? Ta wielka moc objawiła się chłopakowi bo w pobliżu była Kathy i przez to przyciąganie nie mógł za tym zapanować?
    "Im bardziej się starałem tym było gorzej" jakie to prawdziwe :)
    No i nowa postać - Daniel - sexy łotr ;) Mam nadzieję, że jeszcze się pojawi, mam słabość do złych postaci :) Zastanawiam się, dlaczego bracia tak się nienawidzą. Są jak ogień i woda (dosłownie!) i jak widać Daniel ma wielką moc. Ej, dlaczego on lata? :D
    Super był opis walki, świetnie to opisałaś. U Kathy objawiła się nowa moc, ale fajnie!
    Widzę że mam jeszcze jeden rozdział, więc lecę czytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ej, dlaczego on lata?" na te słowa wyszczerzyłam się do ekranu :D Cóż. W końcu jest lodowym Aniołem :D Z czasem wszyscy poznają całą historię braci.
      Dobrze zrozumiałaś. Tzn. Shane wtedy już wiedział, że posiada swoją moc, ale w tamtej chwili stała się ona znacznie silniejsza i dlatego nie potrafił nad tym zapanować, bo dla niego samego było to zaskakujące.

      Usuń

Obserwatorzy