Tego
dnia Kathy nie było dane odpocząć po nocy pełnej wrażeń. Był to upalny dzień. Wszyscy
ubrani byli w spodenki i cienkie podkoszulki. Lane zaplanował dla nich cały
dzień. Dowiedziała się, że nie był on tylko ich opiekunem ale także kimś w
rodzaju nauczyciela, przewodnika. Jego zadaniem było doprowadzenie ich do
takiego punktu, w którym cała piątka będzie mogła korzystać wzajemnie ze swoich
mocy.
-
Podam wam bardzo prosty przykład. Cleo wytwarza jakiś tam swój mały piorunik, a
Selma kontroluje jego przemieszczanie się. – Wyjaśniał Lane prowadząc ich przez
łąki za lasem otaczającym ich dom.
-
To jest w ogóle możliwe? – Zapytała Selma.
-
Tak. Dlatego po to są te wszystkie ćwiczenia pomagające wam w kontrolowaniu i
rozwijaniu swoich mocy. Nie jesteście tutaj dość długo, żeby się o tym
przekonać. Zresztą za chwilę będziemy na miejscu i zobaczycie o co mi chodzi.
Łąka
na którą trafili nie była byle jaką zieloną łączką. Wyglądała bardziej jak
ogromny stadion. Kathy z niedowierzeniem patrzyła na ludzi, których ujrzała.
Nie zdawała sobie sprawy z tego, że może być ich aż tak wielu. Rozglądała się
dookoła i nie wierzyła własnym oczom. Ci ludzie robili niesamowite rzeczy. Z
jednej strony jeden chłopak unosił drugiego nad ziemią nawet go nie dotykając, widać
było wokół nich delikatne smugi, dzięki czemu Kathy stwierdziła, że jeden
potrafi okiełznać wiatr. Przestała wpatrywać się w nich z podziwem, kiedy
unoszący się chłopak spadł na ziemię i ledwo podnosił się na nogi. Z innej
strony dostrzegła niewiele starszą od siebie dziewczynę walczącą świecącym
mieczem z jakimś chłopakiem. Nie, to nie były miecze jedi. Bardziej
przypominały katany, a świeciły dlatego, że biła od nich jakaś magiczna poświata.
Dziewczyna pokonała swojego kolegę, przykładając mu ostrze do szyi. Spojrzała w
ich stronę i kiwnęła głową uśmiechając się szeroko.
-
Nazywa się Nanami Takashi. Jedna z najmłodszych i jednocześnie najlepszych
wojowników walczących wręcz. – Wyjaśnił Lane.
Nanami
wydawała się sympatyczną dziewczyną, o ile nie trzymała ostrza na czyimś
gardle. Szli tak między ćwiczącymi ludźmi, a Kathy nie mogła oprzeć się
wrażeniu, że wszyscy tutaj są bardzo młodzi. Żadnych staruszków dających cenne
rady. Żadnego mistrza Yody, czy Gandalfa.
-
Drayton to coś na kształt akademii dla wybitnie uzdolnionych. Jest się tutaj do
pewnego wieku, lub do osiągnięcia najwyższego poziomu w swojej „sztuce”. – Lane
patrzył w dal uśmiechając się pod nosem. – Niektórzy zostają, by uczyć, inni idą
własnymi drogami, a jeszcze inni…
-
Giną. – Dokończył Shane, który do tej pory nie dawał znaków życia.
-
Odchodzą. – Powiedział Lane, jakby tego nie słyszał. – Dziś poznacie podstawy.
Nie będziecie machać mieczami, rzucać w siebie piorunami, kamieniami czy
płomieniami. Macie nauczyć się być zespołem. Co poniektórzy będą oczywiście
oporni, ale z czasem zrozumieją, że lepiej być w grupie niż w samotności.
Wszyscy
wiedzieli do kogo skierowane były te słowa. Shane był chłopakiem, który nie
miał zamiaru być w żadnym zespole, czy choćby pomagać obcym mu ludziom.
Przynajmniej jak na razie nie wyrażał takich chęci. Przez chwilę Lane tłumaczył
im bardzo dobitnie zasady bezpieczeństwa. Kathy jednak już wiedziała, co ich
czeka. Widziała to, kiedy lewitujący chłopak upadł na ziemię. Ta nauka będzie
ich kosztowała sporo wysiłku, siniaków i pewnie nie jednej kropli krwi. W
pewnym momencie do Lane’a podszedł jakiś chłopak. Wymienili kilka słów na boku, po czym wrócili
do nich.
-
Muszę zostawić was na chwilę. Tom zostanie z wami i wprowadzi w podstawy, o
których mówiłem wam wcześniej. – Zaczął powoli odchodzić, ale odwrócił się
jeszcze na sekundę. – Tylko proszę was. Nie pozabijajcie się.
Lane
skierował się prosto do gabinetu Valerie. Zapukał i wszedł po usłyszeniu
wyraźnego „wejdź”. Spodziewał się, że zastanie ją siedzącą jak zawsze za
biurkiem i przeglądającą przeróżne papiery. Dziś jednak stała przed oknem w
końcu pomieszczenia.
-
Chciałaś mnie widzieć? – Zapytał podchodząc powoli do niej.
-
Tak.
Stanął
obok niej i zrozumiał czemu tutaj stoi. Valerie była bardzo uzdolnioną
czarodziejką. Uczyła się od najlepszych, by teraz być lepszą od nich. Na
parapecie przed nią stała misa z której wypływał biały dym, a nad nią unosiła
się niewielka kula wody. Było to coś w rodzaju teleskopu. Spojrzał w jej głąb i
dostrzegł piątkę swoich podopiecznych, którzy próbowali zrobić coś, czego nawet
nie mógł opisać. Uśmiechnął się pod nosem widząc ten obraz. Spodziewał się, że
będą siedzieli i nic nie robili, jak od nich odejdzie. Teraz był miło
zaskoczony.
-
Chciałam z tobą porozmawiać o tej nowej dziewczynie, Kathy. – Zaczęła powoli
Valerie.
-
Co masz na myśli?
-
Nie powiedziałam ci całej prawdy o tym, dlaczego ją tu ściągnęłam.
-
Ogólnie niewiele powiedziałaś. Tylko to, że masz przeczucie, że ma jakąś moc,
że warto ją mieć przy sobie i przytrafił jej się jakiś wypadek.
- Podpaliła
dom swojej koleżanki z ludźmi w środku.
Lane
wytrzeszczył oczy nie wierząc w to, co słyszy. Kathy nie wyglądała na dziewczynę,
która skrzywdziłaby muchę.
- Chyba
nie mówisz poważnie.
-
Tak mówi tamtejsza policja i dzieciaki, które tam były. Ja w to nie wierzę,
zwłaszcza, że wiem, że był tam wtedy Shane.
-
Shane?
-
Przechodził obok tego domu, kiedy doszło do wybuchu. Wiem też, że on nie
zrobiłby czegoś takiego, nawet przez przypadek. Osoby, które tam były mówią o
jakimś białym blasku.
Lane
słuchał wyobrażając sobie całe to zajście. Chwilę wpatrywał się w wodną kulę,
kiedy nagle uderzyła go pewna myśl. Spojrzał ze strachem na Valerie, która
wydawała się teraz nieobecna.
-
Chyba nie myślisz, że Kathy jest dziewczyną z przepowiedni?
-
Nie wiem.
Valerie
machnęła ręką nad kulą, która od razu zniknęła. Usiadła na fotelu za biurkiem i
oparła głowę na rękach. Już dawno nie widział jej w takim stanie. Była kobietą,
która zawsze wszystko wie. Spojrzała na niego i zaczęła szeptać słowa
przepowiedni:
"Nowego
istnienia przyjście blask zapowiada.
Gdy świat
pokryje osłona nocy,
z nieba
wystrzeli strzała jasna.
Świetliste
piętno będzie mu towarzyszyć,
wróżyć nowy
świt, zwiastować zmiany.
Przeznaczenie
jego zapisane w gwiazdach,
od setek lat
przepowiadające nadejście.
Lecz wraz z
nim powróci wojna,
do tego czasu
na wieki uśpiona.
Nowe istnienie
będzie nowym początkiem.
Jego wybór:
dobrym czy złym."
Lane
wrócił na łąkę z mętlikiem w głowie. Nie potrafił sobie tego poukładać. Kathy
nie mogła być tym kimś. Nawet nie wiedzieli, co potrafi. Do tej pory nie
widział w niej niczego, co mogłoby ją wyróżnić od zwykłego człowieka. Miał
nawet wątpliwości, czy posiada jakąkolwiek moc. Powoli podchodził do nich
wpatrując się w dziewczynę. Stała z boku, ale nie była cicho. Śmiała się z
innymi, wyrażała własne opinie o poczynaniach Selmy, Cleo i Kristana. Co miała
innego robić? Sama nie wiedziała dlaczego tu jest. W tej chwili Lane dostrzegł
kątem oka strzałę lecącą prosto w nią. Chciał krzyknąć, żeby się odsunęła, ale
Shane był szybszy. Złapał Kathy za ramię i odciągnął w bok. Z miejsca w którym
ją złapał wystrzelił w niebo słup jasnego światła. Kiedy ją puścił zniknął. Wszyscy
wpatrywali się w nich nie rozumiejąc tego co cię przed chwilą stało. Obok Lane’a
pojawiła się Valerie, która mogła się zmaterializować wszędzie, gdzie chciała i
kiedy chciała.
-
Właśnie o tym mówiłam. – Powiedziała cicho, opierając ręce na biodrach.
Niesamowite!
OdpowiedzUsuńJest dziewczyna z jakieś przepowiednia i wydaje się jakoś... połączona z Shanem.
Uwielbiam to opowiadanie. Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam i weny życzę ;)
Dziękuję bardzo i cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńPrzeczytałam tych sześć rozdziałów dosłownie za jednym zamachem, co nie często mi się zdarza. Ogólnie początek historii bardzo mi się podoba, a Shane'a wprost uwielbiam. Zaintrygowała mnie ta przepowiednia, no i duet Kathy-Shane, bo coś czuję, że oni są w jakiś sposób kompatybilni ze swoimi mocami.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie, wspaniały soundtrack do każdego rozdziału :)
Na pewno będę tutaj zaglądała.
Pozdrawiam i dużo weny życzę :)
Hej, jestem Syrin. W ramach tego, że chcę trochę rozpowszechnić swojego bloga 'szlajam się' po blogach innych i oferuję wam dość przyzwoitą ofertę. Mianowicie... nie udaję i nie pisze na początku czegoś w stylu: ,,Super! Fajny blog!"(doceńcie!)
OdpowiedzUsuńTylko grzecznie wygłaszam swoją ofertę. A brzmi ona: Jeśli ty przeczytasz mojego bloga i dodasz komentarz , w którym to udowodnisz, że czytałeś ja zrobię to samo- na bank- w stosunku do twojego bloga. (najwyżej napiszesz jakąś kąśliwą uwagę...dla przypomnienia)Po drugie, jeśli ty zaobserwujesz i skomentujesz ja zrobię to samo, ale tak jak ja, tak i ty musisz komentować(czytać dla cwaniaczków) każdy nowy post.
Mój blog jest o tematyce FanFiction do Igrzysk Śmierci linkuś: http://igrzyska-25.blogspot.com/
Z góry sorry za Spam jeśli jest w złym miejscu lub moja oferta cię nie interesuje...
P.S Możesz usunąć.
P.S 2 Ładny szablon... ta dziewczyna z rudymi włosami w tle... Piękny :D
Mocny koniec. Trzymający w napięciu. Zresztą każdy.
OdpowiedzUsuńNa początku dostrzegłam kilka błędów, ale mało i zwykle to jakieś literówki. Zamiana a na s bo są obok czy coś podobnego.
Co dostrzegłam... że masz talent do opisów. Wszelkich, nie tylko do opisów np. pomieszczenia, domu lecz i osób.
Doskonale piszesz w trzeciej narracji. Zauważyłam tam raz jak zmieniłaś z Shane na Kathy, ale chyba tak można robić. Mi to się nie podoba, ale nwm może tak można pisać.
Co jeszcze... wciągnęło mnie to jedno... zaciekawiło to drugie. Podoba mi się ten świat i ogólnie wszystko co na razie przedstawiłaś.
Rozdział 2 skończyłam równie z piosenką i to było takie... no nwm. Może fajne? Co tam fajne! Niezwykłe!
Dalej... Fajnie, że wkońcu jej oznajmili, że typek czyta w myślach. Hahaha... ja to nwm co bym zrobiła, ale w szczękę na pewno by dostał. To się nazywa naruszenie czyjejś prywatności. ( a myśli to już w ogóle wyższa półka...)
Dalej... Doskonale można sobie wyobrażać sytuacje... nie chciałabym powtarzać, ale muszę... Świetnie, wręcz doskonale wszystko opisujesz :D
Zauważyłam też, ze masz dobry gust co do piosenek... Birdy i Edzio <3<3
Czekam niecierpliwie na NN i zapraszam do siebie w piątek na nowy rozdzialik :D
Aż mi głupio, że ja tak mało u Ciebie napisałam :D Byłabym wdzięczna jakbyś mi napisała konkretnie, gdzie jest to "zmieniłaś z Shane na Kathy", bo nie mam pojęcia o co Ci tutaj chodzi :D Bardzo mnie cieszy, że podobają Ci się opisy, może w końcu przestanę myśleć, że to one wychodzą mi najgorzej :) Pewnie też bym go strzeliła, ale ogólnie fajny typek :D
UsuńPrzywykłam...
UsuńHym... nie pamiętam, który rozdział, ale było coś takiego, że wszedł do kuchni pił mleko-zakrztusił się- i zobaczył Kathy na parapecie czy cuś :> I wtedy przechodzisz na Kathy...
Nie no opisy masz świetne
No fajny, ale czytania w cudzych myślach jest... podłe! :D Ale kocham tego typka... <3<3
Chyba już wiem o co chodzi. To był piąty rozdział. Na początku pisałam jakby z punktu widzenia Shane'a a potem Kathy :) Jakoś tak wyszło :D
UsuńP.S Obserwuję... :>
OdpowiedzUsuńkiedy nastepny?? :D
OdpowiedzUsuńPod menu jest tabelka, kiedy dodaję następne :) 25 lutego
UsuńHejka!
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję Ci za komentarz u mnie. Przepraszam, że dziś krótko, ale niedługo lecę do pracy i naprawdę pozostało mi mało czasu. Rozdział przeczytałam już kilka dni temu, ale od paru dni chodzi mi po głowie, bo wywarł na mnie piorunujące wrażenie (pomijając to, że jest świetnie napisany). Ale zaczynając od początku. Drayton w niejakim stopniu przypomina mi troszkę Hogwart, jeśli chodzi o adeptów sztuki niemieszczącej się w głowie normalnym ludziom. Chociaż to Hogwart nie do końca. Tutaj każdy posiada inną moc, każdy jest indywidualista i odkrywa sienie i swoją siłę. Bardzo mi się podoba. To troszkę też tacy "Herosi".
Shane jak zwykle podąża swoim ścieżkami i nie chce się zintegrować. Co jest w tym chłopaku, że jednocześnie odpycha i przyciąga? I uratował Kathy! Zdumiewające! Dlaczego to zrobił?Sądzę, że nie tylko z poczucia obowiązku. Zastanawiam się, czy Shane zdaje sobie sprawę, ża to Kathy podpaliła tamten dom.
Przepowiednia znowu przypomniała mi nieco Pottera, ale jednocześnie wywołała dreszcze. Czy Kathy jest tą dziewczyną z przepowiedni? I co to dokładnie oznacza?
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział i więcej Shane'a ;)
Ściskam!
Krótko? Krótko to ja napisałam u Ciebie. Strasznie się cieszę, że to opowiadanie może na kimś zrobić takie wrażenie. Nie wzoruję się ani na Potterze, ani na Herosach. Herosów oglądałam tylko początki, ledwo pamiętam, co tam się działo. Ale możliwe, że przypomina :) Lubię takie komentarze. Sprawiają, że chce mi się dalej pisać to opowiadanie i nie przerywać, jak to było z innymi do tej pory. Mam nadzieję, że dzięki temu doprowadzę je do końca :) Dziękuję za odwiedziny, mimo braku czasu :)
Usuń